Kilka dni temu dotarła wiadomość, że w Tunezji zabito polskiego misjonarza, salezjanina. Poderżnięto mu gardło. Pamiętam 11 września i atak terrorystyczny na World Trade Center w Nowym Yorku. Pamiętam jak w czasie wieczornej Mszy św. rozpłakał się jeden kapłan mówiąc o tym, tym bardziej, że był zaniepokojony o los swojej siostry mieszkającej w Ameryce. Chrześcijanie w krajach muzułmańskich faktycznie spotykają się z represjami i są obywatelami drugiej kategorii.
Wobec aktów przemocy dokonywanych w imię islamu, często słyszymy, że terroryści źle rozumieją własną wiarę, która tak naprawdę jest religią miłości. To ciekawe, że tylu ludzi stosuje przemoc w imię islamu i wszyscy go źle rozumieją?
Pewnie, że niejednokrotnie narody muzułmańskie mają społeczne i polityczne powody, aby przeciwstawiać się zbrojnie cywilizacji Zachodu. Na przykład siłowe założenie państwa Izrael, czy atak na Irak.
Z drugiej strony warto jednak pamiętać, że przez całe stulecia to islam był w natarciu. Muzułmanie podbili Ziemię Świętą, potem zniszczyli Cesarstwo Bizantyjskie. Kościół Hagia Sophia (Mądrość Boża) stała się meczetem. Dwukrotnie prawie opanowali cywilizacje europejską. Pierwszy raz ich zalew powstrzymał Karol Młot pod Poitiers, drugi raz nasz król Jan III pod Wiedniem.
Wyprawy krzyżowe, podawane nawet w polskich szkołach jako na przykład szczególnej krzywdy ze strony Zachodu, stanowiły w istocie jedynie próbę odbicia części krain zagarniętych uprzednio przez islam w toku zaborczych wojen. Z Hiszpanii wyparto Arabów ostatecznie dopiero w 1492 roku, kiedy to wojska katolickie Ferdynanda Aragońskiego zdobyły arabską twierdze Grenadę.
Imperium tureckie próbowało aż po wiek XVII narzucić Europie swą władzę i wiarę. Rzeczpospolita stała się nie z wyboru, ale z konieczności przedmurzem chrześcijaństwa. Wszak południowa Europa (Bałkany) zostały zalane przez wojska tureckie. Ludność centralnej i wschodniej Europy narażona była na ciągłe zagrożenie, pożogi i jasyr. Ze względów politycznych, klęsk, napór ustał.
Ale czy islam jest religią miłości i tolerancji?
W tej sprawie najlepiej się odwołać do najwyższego autorytetu muzułmanów – Koranu. Oto kilka przykładów: Sura druga, wers 191: „I zabijacie ich, gdziekolwiek ich spotkacie, i wypędzajcie ich, skąd oni was wypędzili (...) Gdziekolwiek oni będą walczyć przeciwko wam, zabijacie ich – Taka jest odpłata niewiernym!”
Sura czwarta, wersety 89 i 91: „Oni by chcieli, abyście byli niewiernymi (...) a jeśli się odwrócą, to chwytajcie i zabijacie ich, gdziekolwiek ich znajdziecie", „A jeśli oni nie odejdą od was i nie zaproponują wam pokoju (...) chwytajcie ich i zabijacie ich, gdziekolwiek ich napotkacie”
Sura dziewiąta, wers 5: „A kiedy miną święte miesiące, wtedy zabijacie bałwochwalców, tam gdzie ich znajdziecie, chwytajcie ich, oblegajcie i przygotowujcie dla nich wszelkie zasadzki!”
"Kiedy więc spotkacie tych, którzy nie wierzą, to uderzcie ich mieczem po szyi; a kiedy ich całkiem rozbijecie, to mocno zaciśnijcie na nich pęta. A potem albo ich ułaskawicie, albo żądajcie okupu, aż wojna złoży swoje ciężary".
(Koran, 47:4)
Koran zawiera przykazanie miłości tylko, że wobec własnych współwyznawców i sojuszników, nie zaś wobec niewiernych.
W sprawie tolerancji i pokoju nie można na równi z islamem stawiać nauki Jezusa: „A ja wam powiadam: miłujcie nieprzyjaciół waszych i módlcie się za tych, którzy was prześladują” (Mt, 5, 44)