piątek, 25 grudnia 2009

Frohe Weihnachten!!!

Giotto, Pokłon trzech królów, 1304-6, Padwa

Bóg jest miłością,
a kto trwa w miłości,
ten trwa w Bogu,
a Bóg trwa w nim
(1 J 4,16)


Wpatrzony w Świętą Rodzinę z Betlejem,
składam z okazji Świąt Bożego Narodzenia i Nowego Roku 2010 serdeczne życzenia miłości, radości i pokoju,
których niewyczerpanym źródłem jest tajemnica
Bożego Narodzenia.

środa, 23 grudnia 2009

m. jest aniolem

Jadąc samochodem zobaczyłem leżącego człowieka, leżącego twarzą w rowie. Zatrzymałem się. Wyszedłem z samochodu i podszedłem do człowieka. Był kompletnie pijany. Nie potrafiłem go podnieść. Bełkotał, aby nie wzywać policji. Nie moglem go zostawić na pustkowiu w tym rowie, bo by dalej spal i może nawet zamarzł na śmierć. Z drugiej strony jego zapach sprawiał, że nie moglem zbyt blisko niego stać, zbierało mi się na wymioty. Komiczna sytuacja elegancko ubrany facet i brzydko śmierdzący pijaczek, cały przemoknięty. Myśl: muszę coś zrobić, nie mogę go zostawić. Najgorsze, że zapomniałem komórki, żeby wezwać jakąś pomoc. Musiałem sam działać. Postanowiłem, że spróbuje go odwieść do domu. Był kompletnie mokry, czuć było mocz i nie tylko.... Wziąłem koc z bagażnika i zarzuciłem na przednie siedzenie. Najgorsze było podniesienie go z rowu, był dość ciężki, nie potrafił sam wstać, ale jakoś się udało, dotarliśmy do drzwi i zamiast trafić na siedzenie mój pasażer wpadł pupą na miejsce na nogi, trzeba było go znów podnosić. Udało się. Kilkakrotnie prosiłem go, by powiedział gdzie mieszka. Wymamrotał miejscowość. Kilka kilometrów jazdy. Myślałem, że się uduszę od smrodu w aucie. Otwarłem okno, bo nie moglem oddychać. Brało mnie na wymioty. Zacząłem oddychać ustami, by nie czuć. Pomogło. Pytam mojego gościa o adres. Ale nic. Jedyne słowa, które wypowiadał to: m. jest aniołem (Okazało się, że M. to jego córka, zresztą ją znam, bardzo fajna dziewczyna). Postanowiłem podjechać gdzieś gdzie są ludzie, w małej miejscowości ludzie się znają i wskażą mi miejsce zamieszkania mojego pasażera. Zatrzymałem się jakiś facet od razu poznał mojego towarzysza podróży: To Mikołaj, mieszka niedaleko. Wskazał dom. Zajechałem pod dom. Akurat z domu wychodziła M. Podszedłem do niej i mówię, że przywiozłem: pana Mikołaja, a ona na to, że taki tu nie mieszka. Ale poprosiłem, żeby go zobaczyła. Zrobiło jej się trochę głupio: tak, to mój tatuś. Prawdopodobnie na wsi mówią na tatę M. Mikołaj ze względu na brodę, którą nosi. Faktycznie inaczej ma na imię. M. zawołała wujka i kuzyna, którzy wyciągnęli mojego Mikołaja z samochodu. M. będzie pewnie mnie teraz omijać długim kołem. A ja wiem, że jej ojciec alkoholik bardzo ją kocha, całą drogę mamrotał, że M. jest aniołem. Wieczorem jechałem po świąteczne zakupy w moim aucie dalej czuje Mikołaja, kupiłem różne zapachy i go dalej czuje... I myślę o słowach Mikołaja: M. jest aniołem. A ja zrobiłem adwentowy dobry uczynek. Dzieciątko może mi zaliczy.

wtorek, 8 grudnia 2009

Dylematy św. Mikołaja


Dostałem od sw. Mikołaja kubek o sw. Mikolaju, który czyta otrzymane od dzieci listy z prosbami: "MP3, MP4, Laptop, konsola, DVD...". Powariowali?!

Filozoficznie o sumie


Wystąpili: René Kartezjusz Descartes i Augustyn z Hippony (w szerokich kołach zwany świętym) oraz gościnnie sum europejski (Silurus glanis)

Zaczerpnięte z http://filozofy.blox.pl/html/1310721,262146,169.html?3

środa, 2 grudnia 2009

Calineczka na lodzie...




Z dziećmi ze szkoly bylem na rewii na lodzie pt. "Calineczka", przygotowaną przez moskiewskich mlodych łyżwiarzy (bylo sporo dzieci lyżwiarzy). Ladne kostiumy, niezla technika jazdy, efekty audiowizualne, oprawa, gadżety, ogólnie dosć sympatycznie.

poniedziałek, 30 listopada 2009

rorate coeli

Rozpoczęly się roraty A.D. 2009. Atmosfera, półmrok, znajome, wierne twarze, oczekiwanie, spiew, życzliwosc...

niedziela, 29 listopada 2009

Pierwsza gwiazdka wigilijna

Znów bylem w kinie. Tym razem z okazji zbliżających się swiąt Bożego Narodzenia na "Opowieści wigilijnej" (tyt. oryg. A Christmas Carol) Roberta Zemeckisa. Ten film animowany i zmontowany w 3D jest oparty na opowiadaniu Karola Dickensa, nawiązującym do Wigilii Bożego Narodzenia. Pokazuje głębokie doświadczenie i przemianę skąpca Ebenezera Scrooge'a, zachodzącą w czasie nocy wigilijnej. Jest on samotnikiem, nie lubiącym ludzi, a dbającym jedynie o pomnażanie swojego majątku. W noc wigilijną ukazuje mu się duch Jakuba Marleya - jego zmarłego partnera w interesach, cierpiącego pod ciężarem łańcucha win który wykuł sobie za życia. Ta wizyta ma uchronić Scrooge'a przed podobnym losem. Początkowo nieufny, Ebenezer zmienia zdanie pod wpływem wizyt kolejnych duchów: Ducha Dawnych Świąt Bożego Narodzenia, Ducha Obecnych Świąt i Ducha Świąt przyszłych. Pokazują one bohaterowi sceny z jego życia przeszłego, teraźniejszego i przyszłego. Przerażony wizją samotnej śmierci, Scrooge pojmuje beznadziejność takiego trybu życia i nastawienia do innych ludzi, staje się z powrotem szczodrym, serdecznym człowiekiem, czyli się nawraca. Film dobry jako uzupelnienie rekolekcji adwentowych. Jednak mimo animacji sceny są dosć drastyczne i uważam, że nie dla dzieci poniżej 12 roku życia. Jednym zdaniem jest tu mowa o tym, co najważniejsze w życiu i jak sensownie i dobrze żyć. Choć nie pada w filmie słowo Chrystus to pachnie w nim Ewangelią. Ocena - 7.

czwartek, 26 listopada 2009

Nareszcie...

Pierwszy raz po chorobie poszedlem pobiegać, troszkę ostrożnie, spokojnie, z malym lękiem by się znowu nie rozchorować, ale tego mi bylo potrzeba... Super pobiegać po lesie!!!

wtorek, 24 listopada 2009

Up, czyli odlot

Bohaterem filmu "Odlot" jest staruszek, który powinien zainteresować speców od reklamy domów spokojnej starości, a nie twórców animacji dla dzieci z czołowego hollywoodzkiego studia. 70-letni Carl Fredricksen całe życie planował podróż do owianej legendą krainy w Ameryce Południowej, ale kolejne feralne zdarzenia zmuszały go do odłożenia wyprawy. Dziś mężczyzna wegetuje samotnie, pielęgnując pamięć o zmarłej żonie. Pewnego dnia Carl ratując się przed zamknięciem w domu starców wyrusza wreszcie z miejsca i odbywa przygodę życia. Przytwierdza więc do komina swojego domu tysiące wypełnionych helem kolorowych balonów i odlatuje, zabierając ze sobą przez przypadek grubaska harcerza Russella.

W "Odlocie" spece od animacji poruszają takie tematy jak śmierć, niespełnienie i samotność. Szalona akcja, niebanalny żart (podobała mi się pierwsza scena z chmurami), cenne przesłanie (marzenia nie są po to, aby je śnić, lecz by je realizować - niezależnie od wieku) plus odrobina wzruszenia i zadumy (nad przemijaniem, starością i ulotnością ziemskich uczuć). Polecam!!! Ocena - 7,5.

grypa...

W tym miesiącu i mnie dopadla grypa, przez tydzień leżałem w łóżku i bylem na L4. Do tej pory trzyma mnie kaszel, mogę zapomnieć o bieganiu. Dawno mnie tak mocno choroba nie powalila.

poniedziałek, 23 listopada 2009

Cesarz

Własnie skończyłem lekturę "Cesarza" Ryszarda Kapuscińskiego. Wciąga szczególowa relacja dworzan cesarstwa Etiopii opisujący funkcjonowanie tego afrykańskiego państwa pod przewodem ostatniego cesarza, który doprowadza do jego stopniowego rozkladu, wielkiego glodu i w rezultacie do rewolty, która dokonala się w szeregach oficerskich.

sobota, 31 października 2009

Podsumowanie X.

W październiku biegalem malo, bylo wiele przyczyn: zla pogoda, duzo zajęć, zdarzenia losowe itp. Przebieglem 26 km 340 m w czasie 2 h 35 min 11 (srednia na 1 km 5:53)

Nie dla Halloween, Tak dla "Holy wins"!!!


Nie dla Halloween, ale tak dla "Holy wins", czyli "Święty zwycięża". Mnóstwo osób "świętuje" w tym czasie Halloween, które swe korzenie bierze w w pogańskich i new age'owskich praktykach. Zachęcam spędźmy ten czas - na modlitwie, rodzinnych spotkaniach, wspólnej rozmowie o tych, którzy odeszli, a których przecież kochamy. Zapalę dla Ciebie Świecę, by rozproszyć ciemności. Podniosę glos do Wszechmogącego prosząc o wieczną radosc dla Ciebie.
I pamiętajmy w codzienności o słowach ks. Twardowskiego: spieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą...

piątek, 30 października 2009

Nie wysłałem kartki Tadziowi!!!

Tadziu to znaczy odważny, mężny. W tym roku nie wyslalem kartki imieninowej Tadziowi. I tak by nie odebrał. Swoje imieniny przezywał w innej rzeczywistosci. W niedziele tradycyjnie na rowerku jechał na wies. Pewien dziadunio, ponad 80 - letni i niedowidzący (nosi grube szkla okularowe) wyjeżdżał samochodem z bocznej drogi. Tadzia jadącego glowną drogą nie zauważył. Uderzył swym starym samochodem w rowerzystę. Tadziu nieszczęsliwie upadl na glowę i odszedł... Wczoraj byl jego pogrzeb, dostał wiele kwiatów, bylo duzo ludzi. Na imieninach nie bylo by tyle kwiatow, tylu ludzi... Tadziu juz nie będzie spiewal w chórze, gasić pożarów, śmiać się z przyjaciolmi, pić piwka z kompanami, jeździć na rowerze, budować domów itd. itp. Byleś dobrym ojcem chrzestnym. Bedzie mi Cię brakować. R.I.P.

niedziela, 25 października 2009

Walka stulecia

Tomasz Adamek pokonal w pięknym stylu Andrzeja Gołotę. Andrzej mógłby isć już na emeryturę bokserską, ale wciąż dorabia jako worek do bicia i tylko kompromituje się. Sprawia, że jego dorobek sportowy przesłaniają ostatnie porażki powodowane prawdopodobnie tylko wysokimi gażami. Podobał mi się styl i szybkosc Adamka. Walczyl precyzyjnie, szybko, mocno. Dwa razy powalil dużo cięższego i starszego Golotę. Skonczyl walkę przed czasem, nokautując Andrzeja. Po walce Tomasz podziękowal Bogu za wygraną. Fajna walka i mamy nowego króla boksu, górala z Gilowic.

sobota, 17 października 2009

Obornickie biegi przełajowe

Rano postanowiłem wziąć udział w biegach przełajowych w Obornikach Sl. Trasa fajna, pofałdowana (mocne podbiegi i strome zbiegi) 3,8 km. Ale bardzo mokra i sliska, trzeba bylo uważać. Brak treningów z powodu zimnej i mokrej aury (nie chcialo mi się wychodzić biegać) spowodował obniżenie formy, a do tego zabrakło mi motywacji, było zimno, deszczowo, wobec tego pobiegłem asekuracyjnie, ażeby nie skręcić nogi i nie przewrócić się. Efekt tego był taki, że wynik nie zachwycający i miejsce. Ale nie to jest najważniejsze... satysfakcja, zdrowie i dobry humor. Czas 20:18 (1km 5:38)

sobota, 10 października 2009

Bękarty wojny, reż. Q. Tarantino

Bylem w kinie na filmie "Bękarty wojny" w reżyserii Quentina Tarantino. Jest to amerykańsko-niemiecka produkcja dotycząca drugiej wojny s
światowej (w zamierzeniu czarna komedia. Tarantino pisze wlasny scenariusz zakonczenia II wojny swiatowej. Popuszcza calkowicie wodzę swej fantazji. Zmienia historię. Widzimy krwawych, bojowych, msciwych żydów i dzięki ich odwadze ma zostać zakończona wojna. Obawiam się, że częsc gimnazjalistów po obejrzeniu tego filmu bedzie myslalo, że tak bylo w rzeczywistosci, hahaha. Otóz zostaje powołana grupa żołnierzy zwanych "Bękartami", składająca się głównie z amerykańskich Żydów. Ich celem jest zastraszanie całej III Rzeszy poprzez brutalne mordowanie i skalpowanie nazistów za liniami wroga w okupowanej Francji. Są niezwykle brutalni, bardziej od Niemców. Jeden Żyd-Niedźwiedź z kijem bejsbolowym rozbija glowy niemieckich jeńców. Wymowna jest scena zamordowania niemieckiego dzielnego sierzanta, który nie chce zdradzić swoich
towarzyszy broni. Ciekawe czy nowojorscy żydzi nie oburzali się na wyobrażenia Tarantino. Wkrótce "Bękarty" rozpoczną przygotowania do tajnej operacji zamachu na najwyższych przywódców III Rzeszy podczas premiery filmowej w Paryżu. Nie wiedzą jednak, że właścicielka kina - Żydówka, której naziści wymordowali rodzinę, ma własne plany związane z filmową premierą... Trzeba wspomnieć o bezwzględnym esesmanie Hansie (Christoph Waltz), najlepszym we Francji "łowcy Żydów”. „Bękarty…” razem z brytyjską agentką, niemiecką aktorką Bridget von Hammersmack (Diane Kruger) mają zabić przywódców Trzeciej Rzeszy. Wśród gości, którzy pojawią się na premierze nowego filmu Goebbelsa „Duma narodu” będą Goring i sam Hitler. Ludzie Raine`a nie będą mieli jednak łatwego zadania. Nad bezpieczeństwem niemieckich oficjeli będzie czuwał przebiegły niczym lis pułkownik Landa. W finale filmu losy wszystkich splatają się w paryskim kinie Shosanny, która przygotowała dla nazistów swoją małą, prywatną „żydowską zemstę”…
Quentin Tarantino zmontował pierwszorzędny film. Z dobrą muzyką i jeszcze lepszymi dialogami. Nie mniejsze słowa uznania należą się aktorom. Brad Pitt i Til Schweiger doskonale odnajdują się w swoich rolach. Pitt mówi z zabawnym akcentem, brzmi mi jeszcze w uszach jego włoskie Bon Giorno z amerykańskim akcentem. Na gwiazdę filmu wyrasta jednak Christoph Waltz, grający gestapowca. Ocena - 7.

jesiennie jest

Pada deszcz, ciemno za szybami, ten jesienny klimat nie wpływa pozytywnie na samopoczucie. I jeszcze dysharmonia pomiędzy ludzkimi sercami to wszystko źle na mnie dziala. Potrzebuje Słońca, swiatła, Boga. Niepokoi mnie to, że niektórzy wolą ciemnosci...

środa, 7 października 2009

Wrześniowe bieganie

We wrzesniu przebieglem 56 km 200 m w czasie 5 h 18 minut 54 s (srednia 1 km - 5,41)

sobota, 26 września 2009

Jesiennie

Po odwiedzinach u chorych o 17.30 wyruszyłem na przebieżkę do lasu: zrobiłem około 6 km. Czuć już jesień, było dosc chłodno, na scieżce gromadzą się powoli opadle liscie i szybko zrobilo się szarawo, dosc ciemnawo w lesie...

niedziela, 20 września 2009

Niedzielny gospel




Koncert Ewy Urygi wypelnil moj niedzielny wieczor. Ewa Uryga należy do elity polskich wokalistek. Jej głos wyróżnia się rozległą skalą i wielką siłą. Jest wokalistką, która spiewa ekspresyjnie, sugestywnie w stylistyce jazzowej, soulowej, bluesowej czy gospel.

sobota, 12 września 2009

idzie jesień

jestem słaby, bierze mnie choroba, boli gardło, dzis wedrówka po chorych, mnóstwo obowiązków, jestem zmęczony, brakuje odpoczynku, garsc leków, aby przetrwac jakos niedziele... Nie lubie zrzucać na innych moich obowiązkow, próbuje się ratować. Pozostaje prosić o Pomoc

sobota, 5 września 2009

solidarnościowo


Dzisiaj przebieglem sobie 5 km 200 m. na 19. biegu Solidarnosci we Wroclawiu. Zrobilem zyciówke na tym dystansie 24 min 8 sekund. I to przy katastrofie, bowiem po drodze rozwiązal mi się but (albo w tloku ktos mnie nadępnąl albo ja sam to zrobilem). Mniejsza z tym na tak krótkim dystansie, zatrzymac się zawiazac buta, lecą cenne sekundy (moze 10 albo wiecej). Mialo byc lepiej, ale nie jest źle. Mimo wszystko poprawilem rekord o 8 sekund. Troche brakowalo kibicow na trasie. Biegla masa ludzi okolo 600 (dobieglo do celu 597 osob). Generalnie zajalem 303 miejsce, czyli w srodku peletonu (czas mierzony przez organizatora 24:28, a netto 24:14). Pytanie jak oni mierzyli czas netto, że jest różnica 6 sekund. Chyba że mierzyly te panienki, które za metą podchodzily z jakims czujnikiem, ale to przegięcie, bo powinno się od razu na mecie automatycznie rejestrowac wynik, a nie jak ktos ze zmeczenia sie slania, a dziewczynka nie wie, ze trzeba zeskanowac numer. Sam nie wiem. W kazdym razie uswiadomilem sobie na biegu, ze wole biegac dluzsze dystanse 5km to za krótki dystans, nie mozna sobie pobiegac. Ledwie czlowiek wystartuje juz musi konczyc. I jakas wpadka(rozwiazany but wplywa na czas i miejsce), inaczej jest z dluzszym dystansem, tu nie musisz sie tak przejmowac takimi drobnostkami. Wniosek taki, że czym czlowiek starszy to bardziej wytrzymaly i woli biegac dluzej a nie szybciej. Dzisiaj znowu mlodziez wystartowala ostro, a po 2 km nie mogla oddychać i starsi panowie biegnac równym tempem ich mijali. Ogolnie fajnie. jestem w centrum w niebieskiej koszulce przed samą metą i tu czas jest 23:56

impreza

Wczoraj była impreza integracyjna. Moglem doswiadczyć "mocy" wyskokowych trunków. Ale nie u siebie, hahaha. Wniosek: jak ktos ma slabą glowę, to lepiej niech nie pije i nie upadla się, nie osmiesza się. Nie chcialbym nigdy byc w takim stanie, braku swiadomosci, kontroli nad slowem i zachowaniem, popychany najnizszymi porywami.

czwartek, 3 września 2009

szkoła

Rozpoczęla się szkola, radosci i smutki nauczycielskie, male zwyciestwa i porażki, choć jestem pelen optymizmu, raczej nie lubie przegrywać, uwielbiam zwycieżać i denerwuje mnie, kiedy moje plany i wysilki padają w gruzach... Moze za często, są to moje plany, a za malo Jego... Staram się w drodze do szkoly, odwiedzać Go i skonsultować strategie, hahaha. Czuje jak w tych momentach nabieram sily i mocy.

wtorek, 1 września 2009

podsumowanie II okresu letniego

W drugim okresie tego roku (4 miesiące) przebiegłem okolo 245 km w czasie 24 godzin 5 minut (srednia na 1 km - 5,39). Rozkładając na poszczególne miesiące wygląda to następująco:
- maj - 54 km - 5 h 12 min - srednia prędk. 1 km - 5,44
- czerwiec - 48 km 250 m - 4 h 35 min. - prędk. 5,42
- lipiec - 78 km 700 m - 8 h 16 min - prędk. 5,44
- sierpień - 63 km 750 m - 6 h 2 min - prędk. 5,29

sierpniowe resume


W sierpniu przebiegłem 63 km 57 m w czasie 6 godzin 2 minut 18 sekund (czyli srednia na kilometr wyniosła 5,44).

sobota, 29 sierpnia 2009

Świdnickie bieganie



Dzisiaj przebiegłem sobie 15 km (mój debiut na tym dystansie) w I biegu Dekoria w Świdnicy, fajnie się biegło, byl mily, doping, no i odpowiednia pogoda na bieganie. Na trasie poprawiłem mój rekord na 10 km na 51.47. A trasę 15 km pokonałem w 1:18:21(średnia 5:13). Planowałem miedzy 1:20 a 1:30, więc jest sukces. Nr 322 (441), M3 91 (105). Jestem zadowolony z zawodów, w sumie w dobrej formie przebiegłem. taki medal zawisl na mej szyi

piątek, 28 sierpnia 2009

koncert Z. Wodeckiego

na scenie
już po koncercie
cierpliwe udzielanie autografów
zdjęcie z piosenkarzem

Kolega powiedział, że w okolicy jest koncert Zbigniewa Wodeckiego. Niewiele się namyślając wskoczyliśmy do samochodu. Jak się okazało spóźniliśmy się prawie godzinę. Wysluchalismy ostatnią piosenkę pana Zbigniewa. Ale ciekawsze bylo spotkanie po występie. Dzięki temu, że znalem organizatorów i gospodarzy koncertu, moglem się z nim spotkać, zrobić zdjęcia, wspólnie przebywać. Dane mi bylo pobyć z nim jakieś 1/2 godziny. Pan Zbigniew jest miłym, spokojnym i zyczliwym człowiekiem.

środa, 26 sierpnia 2009

K.

A dzis adres mojego bloga poznala pewna piękna panna K. i stwierdzila, że jest on blogiem podróżniczym i ciągle jest o bieganiu. A malo o niej, hahaha.

poniedziałek, 24 sierpnia 2009

Kilka zdjęć z muzeum powstania

widok na muzeum powstania warszawskiego
samolot zrzutowy Liberator
wspolczesne kanały
Kubuś - polski samochód pancerny zbudowany w czasie powstania warszawskiego na Powiślu.

dzwon pamięci poległych w powstaniu 1944
niemiecki bunkier z Festung Warschau

niedziela, 23 sierpnia 2009

muzeum powstania warszawskiego


Odwiedziłem kilka dni temu muzeum powstania warszawskiego. Polecam. Nowocześnie urządzone XXI wiek. Można się tam uczyć patriotyzmu i ukochania ojczyzny. Można zwiedzać cały dzień. Oglądając eksponaty, plakaty, fotografie, filmy archiwalne, czy też świadectwa można zabrać ze sobą kartki z kalendarza, które opisują wydarzenia z powstania, czy relacje tematyczne dotyczące powstania. W moim ręku znalazły się następujące kartki z tematami: Początek wojny, Niemcy w Warszawie, Akcja Burza, Przed godziną W, Powstanie w sierpniu, Niepowodzenia powstańcze, Polska lubelska, Pamięć i historia.
Poruszył mnie fakt bestialskiego wymordowania ludności cywilnej Woli (tzw. rzeź Woli ok. 65 tysięcy zamordowanych) w całym powstaniu zginęło 180 tysięcy cywilów i 18 tysięcy powstańców , czy mordowania personelu medycznego w zdobytych przez Niemców szpitali.
www.1944.pl

poniedziałek, 17 sierpnia 2009

lipiec

W lipcu przebieglem 78 km 69 m, w czasie w 8 godzin 15 minut 48 s. (srednia 5,42)

czerwcowe podsumowanie

W czerwcu przebiegłem okolo 48,25 km w czasie 4 godzin 35 minut, 34 s. (średnia na kilometr 5,29).

wtorek, 11 sierpnia 2009

welcome leń

Mam sporo rzeczy do zrobienia, ale nie mogę się jakos do wszystkiego zabrać. Zawitał powakacyjny leń, pozostaje na poziomie wykonania tego, co najważniejsze i obowiązkowe. No cóż... Może się rozkręcę, hahaha. Ale pogoda wakacyjna nie mobilizuje do zwiększonej aktywności...

środa, 5 sierpnia 2009

Ufffffffffffff

Nareszcie w domu.........W ostatnie 3 dni zrobilem prawie 2 000 km. Koniec pakowania, przepakowań i wypakowań. Nareszcie posiedze na miejscu, przynajmniej przez 3 dni, haha. Ciesze się... No i okazja do odwiedzenia mojego bloga, dosc mocno zaniedbanego.

sobota, 4 lipca 2009

opolskie bieganie


W słońcu przebiegłem sobie 10 km na wyspie Bolka w Opolu. Był to VII bieg Opolski. Wynik 51.56. Na finiszu wyprzedziłem panią przy mecie, ale jako gentlemen poczekałem ulamek sekundy i ją przepusciłem na mecie, w końcu pomogła mi na końcówce podkręcić tempo. Po drodze wskutek upału kilku biegaczy padło, potrzebna była pomoc lekarska. Ogólnie sympatycznie, miło, wakacyjnie.

czwartek, 2 lipca 2009

homo viator

Nowe miejsce, nowy dom, nowe srodowisko, nowi ludzie. Młotek, gwoździe, pot, zmaganie, ciężary, praca, spotkania, rozmowy, ciągly ruch, pospiech. Tak rozpoczynam lipiec 2009. Nowe nadzieje, plany, oczekiwania, zamiary, już nie dlugo wakacje. Będę aktywnie leniuchował, hahaha

niedziela, 28 czerwca 2009

śladem konia





Dzis okolo 15 przebieglem sobie 4,3 km na 10 Biegu sladem konia we Wroclawiu. Na poczatku padalo, potem pogoda sie poprawila. Bieg odbyl sie na torze zawodow konnych, trzeba bylo zrobic dwie pentle. Mialem dobrego zająca, który nadawal wlasciwe dla mnie tempo. Bylo dosc mokro, czasem blotko. Czas okolo 21.30. Szybciej nie dalo rady (choć planowalem 4,45; a wyszlo 4,57), za trudna nawierzchnia. Po biegu umorusany, ale zadowolony, z dyplomem w ręku i butelką Cisowianki. Na koniec otrzymalem koszulke Biegiem przez Wroclaw.

czwartek, 18 czerwca 2009

podróże

Czerwiec upływa mi w podróżach: krótszych i dłuższych, tych obowiązkowych, no i tych z potrzeby serca. Męczą mnie powoli te setki kilometrów spędzonych za kółkiem kierownicy (podziwiam zawodowych kierowców). Lubie podróżować, ale tego jest już za dużo. To wyjazd do Rzeszowa, to do Krakowa, to w okolice Kielc, to na Sląsk, to znów do Krakowa, to za Poznań. Odzywa się powoli duch domatora, ale przede mną w tym miesiącu przynajmniej dwa dłuższe wyjazdy. Pobłogosław Jezu drogi...

poniedziałek, 15 czerwca 2009

u Kadłubka


W niedzielę nawiedzilem ziemię kielecką. Mijalem samochodem zamek w Chęcinach i na momencik zatrzymalismy się w Jędrzejowie w klasztorze cystersów, którego początki sięgają przełomu XI/XII w. W roku 1140 Janik Gryfita, późniejszy arcybiskup gnieźnieński, sprowadził konwent cysterski z francuskiego opactwa Morimond w Burgundii. Była to 21 filia tego opactwa, która otrzymała zaszczytną nazwę Morimondus Minor. Dobrze prosperujący konwent zakonników umożliwił ukończenie dużego bazylikowego kościoła i klasztoru do 1210 r. Konsekracji nowego kościoła, poświęconego Matce Bożej Wniebowziętej, patronce Zakonu Cystersów, dokonał w 1210 r. biskup krakowski Wincenty Kadłubek. W tym czasie papież Innocenty III zwolnił opactwo od dziesięciny papieskiej i poddał je pod opiekę Stolicy Apostolskiej. W latach 1213- 1247 opatem został Francuz Teodoryk, który przyjął do jędrzejowskiego konwentu w 1218 r. biskupa krakowskiego Wincentego Kadłubka, pierwszego Polaka wśród francuskich cystersów, którzy dominowali w konwencie przez około 200 lat. To właśnie mnisi jędrzejowscy rozwinęli na tym terenie przemysł hutniczy, górniczy oraz szklarstwo, a także zorganizowali dużą bibliotekę. Opat cystersów jędrzejowskich Eustachy Niewstąp uczestniczył kilka razy, w latach 1431-1445 w Soborze w Bazylei i tam otrzymał prawo noszenia mitry i innych pontyfikaliów dla siebie i dla swoich następców. 1 lipca 1819 r. cesarz rosyjski Aleksander I dokonał kasaty jędrzejowskiego opactwa. W 1920 r. przebywał w kościele legat papieski Achilles Ratti, późniejszy papież Pius XI. We wrześniu 1945 roku obiekt pocysterski wraca ponownie w posiadanie zakonu cystersów Opat szczyrzycki Benedykt Biros wskrzesił za zgodą biskupa kieleckiego Czesława Kaczmarka klasztor Cystersów w Jędrzejowie. Przybyli tutaj zakonnicy ze Szczyrzyca. W roku 1953 prymas Stefan Wyszyński podniósł klasztor do stopnia przeoratu konwentualnego, tzn. samoistnego z własnym ślubem stałości miejsca, nowicjatem i klerykatem. Klasztor podjął się prowadzenia nowicjatu, studiów, parafii a także rozlicznych misji oraz rekolekcji. Szczególnym powołaniem klasztoru jędrzejowskiego stała się sprawa kultu Błogosławionego Wincentego Kadłubka, a także sprawa doprowadzenia do kanonizacji Mistrza Wincentego. Pomodlilem się u grobu Wincentego Kadłubka.

sobota, 13 czerwca 2009

jest radość!!!

Kolejny magister wyszedl spod mojej współręki (mniejsza, pomocnicza, korygująca, hahaha). Oczywiscie pod czujnym, decyzyjnym okiem naszego profesora B. Troszkę godzin wspólnie z Piotrem pracowalismy, poprawialismy, aby bylo mgr i to nie byle jakie, ale solidnie zrobione. I Piotr zdal pomyslnie egzamin magisterski. Cieszę się! Przyznam, że zaczyna mnie jednak przerażać swoista hurtownia wydawania tytułu mgr na uczelniach, odbywa się to coraz szybciej, następny proszę... Za moich czasów egzamin mgr trwał prawie 30 minut, a teraz można to "załatwić" nawet w niecałe 10 minut. Quo vadis polska nauko?

energetyczne bieganie


Nieopodal mostu milenijnego we Wrocławiu w parku kozanowskim odbył się II bieg "Energetyka", na dystansie 4,3 km. Trasa biegła sciezkami parkowymi (3 okrążenia). I ja tam bylem i bieg ukończyłem. Przebiegłem 4,3 km w 21 minut 1 s., czyli gdzieś średnia na km 4:55. (55 m., 10 w swej kategorii M-30) Na stronie internetowej podano mi troche inny czas 20 minut 17 sekund, ciekawe skąd ta różnica. Mila atmosferka, 77 100 biegaczy, dekoracja w hali Orbita. Mobilizował mnie do biegu facet, który za ostro chyba wystartował, na ostatnim okrążeniu wciąż się do niego zbliżałem, by przy samej mecie w czasie finiszu pokonać. Zadowolony jestem z wyniku tego przedpołudniowego energetycznego biegania (planowalem srednią 5:15, a wybiegalem 4:55). A do tego dostałem w nagrodę "energetyczną" koszulkę.

wtorek, 9 czerwca 2009

moja wieś

muszę dodać, że w mojej wsi (prawdopodobnie do 30 czerwca) jest jeszcze więcej zieleni tzn. lasów i jeden okazaly palac. Jak wam się podoba moja wies? hahaha

piątek, 5 czerwca 2009

Chłopaki nie płaczą?

No, nie wiem. Ostatnio tzn. we wtorek się wzruszyłem, w oczach pojawiły się łzy, trudno mi było zapanować nad emocjami. Powód, dla kogoś może banalny: przez trzy lata towarzyszyłem kilku młodym ludziom (na ile potrafiłem - w tym gronie znalazl się mój pierwszy wspólmagister, haha), a oni ukończyli studia i wyfrunęli z tytułami i nie tylko... Trudne są pożegnania... Jakby cos we mnie umierało... Wydaje mi się, że zżyłem się z nimi, choć czasami nie zawsze bylo słodko i nie zawsze tak dobrze wszystko wyglądalo... Chyba jestem wrażliwym facetem, może czasem za...?

Vicky, Cristina, Barcelona

Poszedłem na film "Vicky, Cristina, Barcelona". Vicky (Rebecca Hall) jest ładna, Cristina (Scarlett Johansson) bardzo ładna a Barcelona przepiękna (Penélope Cruz), niestety film "Vicky Cristina Barcelona" jest nudny. Dobrze, że mialem mile towarzystwo. Są pogmatwane relacje międzyludzkie, pragnienia, niespełnione marzenia, szczypta intelektualizmu, trochę artyzmu, jednak całość jest zbyt chaotyczna - nawet jak na Allena i nie dość błyskotliwa - jak na Woody Allena. Ladne obrazki, trochę delikatnego erotyzmu, caly wątek to tanie romansidło jak na mój smak. Nie opowiem więc fabuły. Podobała mi się jedynie muzyka hiszpańska, no i piękne aktorki, kobietom może podobać się aktor (Javier Bardem - typ macho). I tyle. Nie polecam isc na film dla samej muzyki..., chyba że z milym towarzystwem, hahaha. Ocena - 5.

poniedziałek, 1 czerwca 2009

Resume

W maju w nogach przebiegniętych około 54 km w 5 godzin 11 minut 46 sekund (srednia na km 5:44).

Finisz

A tu zamieszczam finisz z obornickich biegów przełajowych, gdzie bylem drugi w swej kategorii.

długie dreptanie dla JPII

przed biegiem na 13,5 km, jestem gdzies w tym tlumie 509 biegaczy
po biegu taki medal zawisl na mej szyi
smakowanie pudla
Dla uczczenia kolejnych urodzin Jana Pawla II przebieglem 13,5 km w 4 Biegu Skotniki - Tyniec - Skotniki. Bieglem z numerem trzecim w gronie 509 biegaczy. Pierwszy raz tak dlugi dystans. Podstawowy cel to w ogóle przebiec ten dystans. No i udalo się!!! Przez pierwsze 10 km czulem się w porządku. Najgorsze byly ostatnie 3,5 km, mala męczarnia, brak sil i dające w kosc dlugie podbiegi, ale dobieglem. Czas lepszy niż zakladalem o 5 minut, czyli tez sukces pod tym kontem. Końcowy wynik 1:16:21 (390 m. kat. M 30 - 103 m [127os.]). W jednej kategorii stanąlem na pudle, więc można mnie podziwiać, hahaha.