niedziela, 13 listopada 2011

Brunatny, krwawy czy białoczerwony, pokojowy? marsz niepodległości

Brunatny, krwawy, faszystowski - tymi słowami komentatorzy określali marsz niepodleglości 11.11.11 ulicami Warszawy. Dla mnie te określenia to tendencyjne zakłamanie. Nie zgadzam się zupełnie z nimi i wypaczają rzeczywistość. Byłem na Marszu Niepodległości, ponieważ kocham moją Ojczyznę, jestem z niej dumny i jest dla mnie jedną z najważniejszych wartości.
Brunatny - bzdura, nie widziałem żadnych brunatnych, czy czarnych koszul, marsz był biało-czerwony, powiewały flagi, ludzie maszerowali z opaskami czy znaczkami o barwach narodowych, śpiewany był hymn.
Krwawy - fakt, że były na peryferiach marszu zamieszki. Ale prowokatorami byli lewacy, którzy zablokowali przemarsz legalnej patriotycznej manifestacji. Jednak co pokazywała TV to manipulacja, organizatorzy ostrzegali, aby nie ulegać prowokacji, marsz specjalnie zmienił trasę przemarszu, by nie spotykać się z blokującymi. 99 procent ludzi maszerujących nie miała zielonego pojęcia o jakiś bijatykach, podpaleniach. Było nas ponad 20 tysięcy ludzi, spokojnie maszerujących ulicami miasta, były dzieci, rodziny, osoby starsze. Ja osobiście nie widziałem żadnych bójek dopiero w TV, atmosfera marszu nie była na pewno krwawa, ale pokojowa. Wprawdzie jacyś chuligani czy pseudokibice na obrzeżach bili się z lewakami i policją, ale liczby wskazują kto kogo atakował: według danych policji aresztowano 210 osób, z tego 94 lewaków z Niemiec. Nie mamy danych ile z pozostałej reszty 120 osób było z Marszu Niepodległości, a ilu lewaków i gejów. Jedno jest pewne, gdyby nie lewacy, którzy atakowali marsz i go blokowali, nie było by żadnych zadym. Dla mnie skandalem jest udzielenie pozwolenia przez miasto na organizacje kontrmanifestacji lewaków. Warszawa jest na tyle dużo placów, że można było wskazać im inne miejsce na prezentacje swoich gejowskich przekonań, a nie udzielać zgodę na konfrontacje. A zupełnie idiotyzmem było zapraszanie ekstremalnych lewaków z Europy zachodniej do walki z polskim pochodem patriotycznym w Dzień Niepodległości. Nie wyobrażam sobie jak można by było pojechać do Niemiec, czy Francji i blokować pochód patriotyczny obcego kraju. To jest dopiero skandal i prawdziwy faszyzm.
Media lewicujące określały marsz jako faszystowski. Myślę, patrząc na twarze maszerujących ze mną ludzi, że większość z nich to prawdziwi patrioci, uczciwi, kochający nasz kraj. Ten marsz był patriotyczny. Wśród okrzyków pojawiały się takie zawołania: duma narodowa; Bóg, honor, Ojczyzna; cześć i chwała bohaterom. To nie są okrzyki faszystowskie. Wprawdzie w momentach zaczepek przez lewaków tłum krzyknął: Precz z komuną.
Podsumowując przekonałem się na własnej skórze, że media w Polsce są nierzetelne, lewackie i szukające sensacji. Przekazy medialne koncentrowały się na pobocznych wydarzeniach, a nie na samym Marszu Niepodległości. Nie znalazłem bodaj żadnej relacji, w której widać było 20-tysięczny falujący tłum, idący przez długie kilometry ulicami Warszawy w spokoju i w podniosłej patriotycznej atmosferze. A taki był Marsz Niepodległości: patriotyczny, rodzinny i biało-czerwony.



przekaz medialny z marszu
  

1 komentarz:

  1. Kapitalny ten komentarz obrazkowy. Tak to właśnie wyglądało. W programach informacyjnych leciał na okrągło jeden fragment filmu, na którym jakiś facet przecierał sobie oczy podrażnione gazem łzawiącym. Powtarzali po kilkanaście razy najbrutalniejsze sceny, w których uczestniczyła garstka zakapturzonych młodzieńców i brali 'na dywanik' organizatorów Marszu Niepodległości, którzy - Bogu ducha winni - nic nie wiedzieli o żadnych zajściach. To było tak grubymi nićmi szyte, że aż się niedobrze robiło. Ale swoje osiągnęli - Polacy dowiedzieli się, że branie udziału w takim marszu może być niebezpieczne, że prawica, to anarchiści, a może faszyści, że rząd Tuska silną ręką i 'świetną organizacją' broni bezpieczeństwa Polaków... Skąd my znamy te triki propagandowe...

    OdpowiedzUsuń