środa, 11 stycznia 2012

Chóry ba...skie, sorry kobiece

Kapitalna scena z Dnia Świra ukazująca różnice między facetem a kobietą. Tu feministki mogą się oburzać!

3 komentarze:

  1. Bardzo śmieszny film. Ostatnio widziałam tego samego chyba reżysera "Baby są jakieś inne". Podobny motyw - tym razem dwóch facetów jadąc nocą autem rozprawia o kobietach. Ich wypowiedzi pełne są trochę koślawej poetyki. Niektórzy dopatrują się w nich rytmu mickiewiczowskiego trzynastozgłoskowca. Z początku śmieszny, choć z lekka wulgarny, po pewnym czasie film ten nuży przewidywalnością treści. Schematy męskiego myślenia o kobietach, pełno stereotypów, wzbierająca złość wobec płci przeciwnej, której przecież nie można pominąć, a nawet bez której nie ma co żyć, jak konstatują obaj w końcówce filmu. Zatem te głupie baby i ci wrażliwi, inteligentni, oczytani, poetyczni, niedocenieni, zepchnięci na margines życia romantycy...
    W 'Świrze' krytyka zatacza nieco szersze kręgi. Wszystkim dostaje się po trochu. Bardzo celne spostrzeżenia, obnażenie polskich śmiesznostek, współczesna satyra społeczna. Dobry film.

    Dla mnie natomiast - bardzo osobiście- największą sztuką jest umieć śmiać się z samej siebie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Silence, poruszyłaś istotny problem ludzkich postaw. Wielkość człowieka można poznać po tym, czy potrafi śmiać się z samego siebie. Tacy ludzie, którzy posiadają tę umiejętność, są naprawdę wielcy i święci (np. Jan Paweł II, Jan XXII, który swój wybór nazywał "przymusowym lądowanie Ducha Świętego"). W dzisiejszy świecie toczy się wojna na wielu frontach, także płciowym. Myślę, że "Dzień świra" to przykład tej walki. Wynika ona z faktu, że wielu mężczyzn (na szczęście nie wszyscy) z wyższością patrzy na kobiety i nie zauważa swoich wad. Myślę, że w tym filmie padają słowa, które mogą być przykre dla każdej kobiety, nie tylko feministki, ale również wspaniałej Matki - Polki.

      Usuń
  2. Jeszcze jedna refleksja. Pan Świr w wewnętrznym dialogu z jedynym interesującym go interlokutorem, czyli samym sobą, wylewa na wszystko stek przekleństw, co nadaje mu rys wszechwiedzy, wszech mądrości i wyższości nad innymi. Postrzega siebie jako samotnego wojownika przeciw złu i bezsensowi świata... i staje się coraz bardziej zgorzkniałym, rozczarowanym, samotnikiem...
    Ostatnio weszłam z ciekawości na czat telefoniczny. Pewien młody mężczyzna w wulgarny sposób zapraszał panie do "współpracy"... Zaczęłam delikatnie, kobieco, subtelnie i z wielką życzliwością rozmawiać z nim. Z początku nie dawał za wygraną i proponował mi jeszcze swoje 'usługi', ale ja poczułam, że jest w nim jakiś wewnętrzny ból, samotność. Dotarliśmy razem do sedna problemu. Nasza rozmowa przybrała przyjacielski ton, zobaczył, że ktoś widzi w nim więcej niż on sam w sobie...Myślę, że stało się coś ważnego. Od razu wszyscy na czacie zaczęli mnie prosić o kontakt. :-)
    Rozmowa..., rozumienie..., te słowa są nawet do siebie podobne w naszym języku. A zatem rozmawiajmy! (Może po to są kobiety na tym świecie?) Do tanga trzeba dwojga. Winston Churchill mawiał ponoć 'jaw jaw is better than war war

    OdpowiedzUsuń