Bardzo śmieszny film. Ostatnio widziałam tego samego chyba reżysera "Baby są jakieś inne". Podobny motyw - tym razem dwóch facetów jadąc nocą autem rozprawia o kobietach. Ich wypowiedzi pełne są trochę koślawej poetyki. Niektórzy dopatrują się w nich rytmu mickiewiczowskiego trzynastozgłoskowca. Z początku śmieszny, choć z lekka wulgarny, po pewnym czasie film ten nuży przewidywalnością treści. Schematy męskiego myślenia o kobietach, pełno stereotypów, wzbierająca złość wobec płci przeciwnej, której przecież nie można pominąć, a nawet bez której nie ma co żyć, jak konstatują obaj w końcówce filmu. Zatem te głupie baby i ci wrażliwi, inteligentni, oczytani, poetyczni, niedocenieni, zepchnięci na margines życia romantycy... W 'Świrze' krytyka zatacza nieco szersze kręgi. Wszystkim dostaje się po trochu. Bardzo celne spostrzeżenia, obnażenie polskich śmiesznostek, współczesna satyra społeczna. Dobry film.
Dla mnie natomiast - bardzo osobiście- największą sztuką jest umieć śmiać się z samej siebie.
Silence, poruszyłaś istotny problem ludzkich postaw. Wielkość człowieka można poznać po tym, czy potrafi śmiać się z samego siebie. Tacy ludzie, którzy posiadają tę umiejętność, są naprawdę wielcy i święci (np. Jan Paweł II, Jan XXII, który swój wybór nazywał "przymusowym lądowanie Ducha Świętego"). W dzisiejszy świecie toczy się wojna na wielu frontach, także płciowym. Myślę, że "Dzień świra" to przykład tej walki. Wynika ona z faktu, że wielu mężczyzn (na szczęście nie wszyscy) z wyższością patrzy na kobiety i nie zauważa swoich wad. Myślę, że w tym filmie padają słowa, które mogą być przykre dla każdej kobiety, nie tylko feministki, ale również wspaniałej Matki - Polki.
Jeszcze jedna refleksja. Pan Świr w wewnętrznym dialogu z jedynym interesującym go interlokutorem, czyli samym sobą, wylewa na wszystko stek przekleństw, co nadaje mu rys wszechwiedzy, wszech mądrości i wyższości nad innymi. Postrzega siebie jako samotnego wojownika przeciw złu i bezsensowi świata... i staje się coraz bardziej zgorzkniałym, rozczarowanym, samotnikiem... Ostatnio weszłam z ciekawości na czat telefoniczny. Pewien młody mężczyzna w wulgarny sposób zapraszał panie do "współpracy"... Zaczęłam delikatnie, kobieco, subtelnie i z wielką życzliwością rozmawiać z nim. Z początku nie dawał za wygraną i proponował mi jeszcze swoje 'usługi', ale ja poczułam, że jest w nim jakiś wewnętrzny ból, samotność. Dotarliśmy razem do sedna problemu. Nasza rozmowa przybrała przyjacielski ton, zobaczył, że ktoś widzi w nim więcej niż on sam w sobie...Myślę, że stało się coś ważnego. Od razu wszyscy na czacie zaczęli mnie prosić o kontakt. :-) Rozmowa..., rozumienie..., te słowa są nawet do siebie podobne w naszym języku. A zatem rozmawiajmy! (Może po to są kobiety na tym świecie?) Do tanga trzeba dwojga. Winston Churchill mawiał ponoć 'jaw jaw is better than war war
Bardzo śmieszny film. Ostatnio widziałam tego samego chyba reżysera "Baby są jakieś inne". Podobny motyw - tym razem dwóch facetów jadąc nocą autem rozprawia o kobietach. Ich wypowiedzi pełne są trochę koślawej poetyki. Niektórzy dopatrują się w nich rytmu mickiewiczowskiego trzynastozgłoskowca. Z początku śmieszny, choć z lekka wulgarny, po pewnym czasie film ten nuży przewidywalnością treści. Schematy męskiego myślenia o kobietach, pełno stereotypów, wzbierająca złość wobec płci przeciwnej, której przecież nie można pominąć, a nawet bez której nie ma co żyć, jak konstatują obaj w końcówce filmu. Zatem te głupie baby i ci wrażliwi, inteligentni, oczytani, poetyczni, niedocenieni, zepchnięci na margines życia romantycy...
OdpowiedzUsuńW 'Świrze' krytyka zatacza nieco szersze kręgi. Wszystkim dostaje się po trochu. Bardzo celne spostrzeżenia, obnażenie polskich śmiesznostek, współczesna satyra społeczna. Dobry film.
Dla mnie natomiast - bardzo osobiście- największą sztuką jest umieć śmiać się z samej siebie.
Silence, poruszyłaś istotny problem ludzkich postaw. Wielkość człowieka można poznać po tym, czy potrafi śmiać się z samego siebie. Tacy ludzie, którzy posiadają tę umiejętność, są naprawdę wielcy i święci (np. Jan Paweł II, Jan XXII, który swój wybór nazywał "przymusowym lądowanie Ducha Świętego"). W dzisiejszy świecie toczy się wojna na wielu frontach, także płciowym. Myślę, że "Dzień świra" to przykład tej walki. Wynika ona z faktu, że wielu mężczyzn (na szczęście nie wszyscy) z wyższością patrzy na kobiety i nie zauważa swoich wad. Myślę, że w tym filmie padają słowa, które mogą być przykre dla każdej kobiety, nie tylko feministki, ale również wspaniałej Matki - Polki.
UsuńJeszcze jedna refleksja. Pan Świr w wewnętrznym dialogu z jedynym interesującym go interlokutorem, czyli samym sobą, wylewa na wszystko stek przekleństw, co nadaje mu rys wszechwiedzy, wszech mądrości i wyższości nad innymi. Postrzega siebie jako samotnego wojownika przeciw złu i bezsensowi świata... i staje się coraz bardziej zgorzkniałym, rozczarowanym, samotnikiem...
OdpowiedzUsuńOstatnio weszłam z ciekawości na czat telefoniczny. Pewien młody mężczyzna w wulgarny sposób zapraszał panie do "współpracy"... Zaczęłam delikatnie, kobieco, subtelnie i z wielką życzliwością rozmawiać z nim. Z początku nie dawał za wygraną i proponował mi jeszcze swoje 'usługi', ale ja poczułam, że jest w nim jakiś wewnętrzny ból, samotność. Dotarliśmy razem do sedna problemu. Nasza rozmowa przybrała przyjacielski ton, zobaczył, że ktoś widzi w nim więcej niż on sam w sobie...Myślę, że stało się coś ważnego. Od razu wszyscy na czacie zaczęli mnie prosić o kontakt. :-)
Rozmowa..., rozumienie..., te słowa są nawet do siebie podobne w naszym języku. A zatem rozmawiajmy! (Może po to są kobiety na tym świecie?) Do tanga trzeba dwojga. Winston Churchill mawiał ponoć 'jaw jaw is better than war war