sobota, 15 stycznia 2011

Bazyl. Człowiek z kulą w głowie

Wczoraj udało mi się wreszcie obejrzeć komedię „Bazyl. Człowiek z kulą w głowie”. Pokazy filmowe mi umknęły (brak czasu…), stąd wczoraj w pokoiku na stoliku z komputera rozpoczął się seans. Film mnie zachwycił.
„Bazyl. Człowiek z kulą w głowie” to nowa, niezwykła komedia twórców niezapomnianej „Amelii”. Szalona opowieść o postrzelonym Bazylu, który postanawia zemścić się na producentach broni. Tytułowy bohater został przypadkowo postrzelony. Na tyle nieszczęśliwie, że kula utkwiła mu w mózgu. Nie została wyjęta przez lekarzy (bowiem byłby jak „roślinka”), więc biedny bohater musiał z nią żyć. Przy pomocy przyjaciół to mu się udaje. A przyjaciele to nietuzinkowi kloszardzi m. in.  kobieta-guma, która po prostu musi nawet siedzieć w akrobatyczny sposób np. w lodówce, dziewczyna Kalkulator, która potrafi przeliczyć dosłownie wszystko w pamięci (odleglość nadjeżdżającego samochodu, wymiary krawieckie), czy Fracasse (niesamowity Dominique Pinon), który pobił kiedyś rekord Guinnessa w wysokości lotu człowieka wystrzelonego z armaty.
Piękne i nierzadko zaskakujące kadry zdjęciowe są mocną stroną tego filmu. Jest bajkowo, lubie takie klimaty! Podobała mi się gra aktorów, zwłaszcza tytułowego nieporadnego Bazyla (Dany Boon).
 Film to porywająca, bajkowa, wciągająca od pierwszych minut historia, przednia rozrywka, pełna humoru, absurdu i surrealizmu, do tego ze świetnymi zdjęciami oraz muzyką. Świetny film, polecam!

1 komentarz:

  1. Muszę zobaczyć ten film. "Zapachniał" mi smakowicie dzięki Twojej recenzji. Zwłaszcza, że poznałam aktora grającego główną rolę zarówno jako fantastycznego aktora, jak i reżysera filmu "Jeszcze dalej niż północ."

    OdpowiedzUsuń