poniedziałek, 24 stycznia 2011

O wszechmocy Boga - dialog Michaela z Rebem Chaimem

Cytuje dialog zydowskiego chlopca Michaela z nauczycielem Rebem Chaimem. Reb Chaim na jednej z lekcji religii poinformowal uczniow uroczyscie, ze Bog jest wszechmocny:
Michael od razu podniosl reke i zapytal nauczyciela.
"- A czy moze stworzyc taka ciezka skale, zeby nie mogl jej podniesc milion ludzi?
- Oczywiscie.
- Ale On sam moglby ja podniesc?
- Naturalnie.
Michael wpadl w podniecenie.
- A czy moglby stworzyc skale tak ciezka, ze nawet On sam nie moglby jej podniesc?
Reb Chaim rozpromienil sie, zadowolony, ze udalo mu sie wzbudzic taki zapal w nowym uczniu.
- Oczywiscie - przytaknal - Gdyby tylko zechcial...
Michael prawie krzyknal z podniecenia:
- Ale skoro nie moglby jej podniesc, to znaczy, ze nie wszystko moze, wiec nie jest wszechmocny!"
Cytat z "Rabina" Noaha Gordona. Fajna ksiazka o milosci rabina do zony, corki protestanckiego pastora. Choc sa pewne antypolskie akcenty - historia o Stasiu, antysemicie, wyrosnietym polglupku, ktory zneca sie nad biednym Michaelem (nakazuje mu mowic, ze zydzi jedza gowno, ze zamordowali Jezusa Chrystusa, ze obcinaja sobie siusiaki i zjadaja je w sobote w bigosie), wreszcie mniejszy zydowski chlopiec wysmagal go porzadnie batem.

3 komentarze:

  1. To tzw. paradoks omnipotencji znany w filozofii od wieków.
    No comments w sprawie Stasia...
    a miłość rabina do żony... mógłbyś nieco rozwinąć ten wątek?...

    OdpowiedzUsuń
  2. trzeba samemu przeczytac ponad 400 stron, ale skonczylem szybko. Polecam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Byłam wtedy małą dziewczynką, miałam może cztery, może pięć lat. Gdy wieczorem mama połozyła mnie już do łóżka i zakryła kołdrą, zaczynał się koszmar. Przychodził mi do głowy paradoks, którego nie mogłam rozwiązać. Gdyby nie było świata, nie byłoby nic. Nie byłoby też nikogo, kto wiedziałby, że nic nie ma, bo jego też by nie było. Te myśli doprowadzały mnie do szaleństwa. Sam spróbuj wgłębić się w to rozważanie. Żeby nie oszaleć trzeba natychmiast wrócić do świata realnego, poczuc konkret dotyku drugiego człowieka. Wybiegałam z pokoju i udawałam, że śniło mi sie jakieś okropieństwo. Mama przychodziła i śpiewała mi do snu kołysanki w postaci piosenek legionowych... Podobno tego typu pytania są przywilejem filozofów. Bałam się tej swojej wnikliwości. Byłam na nią za mała. Dlatego czułam, że muszę, udawać głupszą, bardziej dziecinną niż jestem. Tak było bezpieczniej, normalniej. Dziecko było dzieckiem. Ale pozostała we mnie samotność.

    OdpowiedzUsuń