Koniec tygodnia upływa mi pod znakiem francuskiej komedii. Jestem pod jej urokiem. Może istnieje coś takiego jak francuska szkoła komediowa?
Dziś przedpołudniem obejrzałem „Mikołajka”. W filmie fabuła obraca się wokół jednego wydarzenia z książki Rene Gościnnego i J –J. Sempego. Mikołajek, na podstawie swojego dziecięcego logicznego rozumowania dochodzi do wniosku, że będzie miał braciszka. A ponieważ jednocześnie uznaje, że rodzice przestali go kochać i porzucą go w lesie, zaczyna zastanawiać się wspólnie z kolegami, jak pozbyć się kłopotliwego rodzeństwa, zanim to w ogóle się pojawi. To główny motyw film. Na końcu rodzi się nie braciszek, lecz siostrzyczka Mikołajka.
Co ciekawe doszedłem do wniosku, że czasami i ja, podobnie jak Mikołajek, buduje jakieś struktury myśleniowe, buduje wizje, planuje, wyobrażam sobie, nadinterpretuje pewne sytuacje. A może się zdarzyć, że to wszystko jest nadbudowane na błędnym założeniu.
W filmie pojawia się świetna obsada aktorska. Najważniejsi są mali, czarujący chłopcy, którzy razem tworzą na ekranie naprawdę barwną grupę nietypowych indywiduów. Czarujący, przesympatyczny jest sam tytułowy Mikołajek, potem przemądrzały Ananiasz zezem spoglądający zza okularów w rogowych oprawkach, Kleofas, który ciągle stoi w kącie, wypieszczony Gotfryd przywożony do szkoły przez szofera, czy wreszcie grubiutki Alcest z kanapką w dłoni.
Film wprowadza nas w dziecięcy świat, może raczej chłopięcy świat. Dla mnie był to w pewnym sensie powrót do dzieciństwa, pomysłów, zabaw, radości i lęków, sukcesów i porażek. Pokazuje relacje pomiędzy dziećmi a rówieśnikami, (a dziewczynami - oddzielna kategoria - urocza scena kiedy Mikołajek bawi się z dziewczynami a w pewnym momencie zauważa swych kolegów) a rodzicami, (rozbawiła mnie scena wycieczki do lasu) a nauczycielami, a wreszcie rodzeństwem.
Film wprowadza nas w dziecięcy świat, może raczej chłopięcy świat. Dla mnie był to w pewnym sensie powrót do dzieciństwa, pomysłów, zabaw, radości i lęków, sukcesów i porażek. Pokazuje relacje pomiędzy dziećmi a rówieśnikami, (a dziewczynami - oddzielna kategoria - urocza scena kiedy Mikołajek bawi się z dziewczynami a w pewnym momencie zauważa swych kolegów) a rodzicami, (rozbawiła mnie scena wycieczki do lasu) a nauczycielami, a wreszcie rodzeństwem.
Film posiada swój urok, podobały mi się szczególnie dialogi: będę chciał jeszcze raz zobaczyć ten film. Polecam!!!
'Mikołajek', to fantastyczny film. Bardzo wdzięczny temat - chłopięce zabawy, troski, rozumienie świata. Polubiłam oczywiście Mikołajka, ale podbił moje serce Kleofas... Ten mały aktor wykazał się zdumiewającym talentem. Trudno grać kogoś tak tępego z takim wdziękiem i tak przekonująco. Do tego trzeba być naprawdę bardzo bystrym człowiekiem... Ubawiły mnie do łez rozmowy męża i żony... Jakież one są prawdziwe, hahaha...Dobre pomysły z biznesem - płyn na zwiększenie krzepy, porażająca scena sprzątania mieszkania, sąsiad, który wszystko słyszy, żona dyrektora firmy, wizytacja dobrodusznego ministra oświaty w szkole, można by wymieniać właściwie wszystkie sceny... Genialne!!!Rewelacyjny tatuś Mikołajka, świetny aktor. Turlałam się ze śmiechu na innej jeszcze komedii z jego udziałem - 'Jeszcze dalej niż północ' - również gorąco polecam. Chętnie zobaczyłabym 'Mikołajka' po raz drugi, a nawet trzeci, w miłym towarzystwie... Rzadko zdarza mi się taka chętka. Do tej pory więcej razy widziałam 'Amadeusza' (bodaj osiem razy)i Sexmisję (chyba ze cztery).
OdpowiedzUsuń