Po długiej przerwie rozpocząłem sezon człapania. W tym roku już drugi raz sobie poczłapałem. Tego mi było trzeba. Lubię to uderzenie endorfin po powrocie z biegania. Szkoda tylko, że tak trudno jest się zebrać do wysiłku, haha.
Gratulacje! Niech endorfiny i adrenalina buzują w Tobie, hahaha. W moim miasteczku jeszcze przedwiośnie ;) sporo błota w lesie, a na ulicy - szybki lodu i poczerniałe bryzy śniegu. Mimo to też wracam po zimowym barłożeniu się, z przyczyn ode mnie niezależnych, do czynnego hasania: siłownia, pływalnia, a nawet mecz tenisa stołowego w piwnicach budynku przylegającego do drogiego mojemu sercu pałacu z parkiem...
A mecz tenisa stołowego mógł odbyć się właśnie - jak pisze Luka, którego pozdrawiam - w tym szczególnym miejscu. Czas biegania bagiennego minął, choć mile go wspominam. Aktualnie w najbliższym mi lesie jest dość mokro. Więc preferuje chodniki, czyli slalom między ludźmi i samochodami, choć nie jest tak ciasno.
Marshes, yes. Przegrałam sromotnie, ale byłam nie rozgrzana. No i miałam tremę. W takim miejscu...Zaczynam serwować, ścinać i podkręcać po męsku około dziesiątego seta. W dodatku miałam buty na obcasie. Złej baletnicy... hahaha Who excuses themselves - accuses themselves.
A kiedy u Ciebie, Hans, zaczyna się wiosna? Bo była niedawno mowa o Twoim ciągnięciu na południowy-zachód w tej porze roku... i może zahaczenie o nasze małe, przytulne miasteczko się przydarzy?
Znów dzięki Twojemu blogowi znalazłam inny, bardzo ciekawy blog. Zajrzałam do Al Romolo i się zachwyciłam. Luka ma absolutny talent literacki. I dużo mądrości. Powinien pisać. Jak najwięcej. Może być doktorat, mogą być książki, artykuły, homilie, kazania. I życzę Mu, żeby tu też znalazł przyjaciół. Żeby był zdrowy. I żeby nie marzł :)
Dzisiaj miałam maraton : półtorej godziny siłowni, a potem tyle samo ostrego treningu na basenie. Wróciłam wypompowana. Ale w takich momentach czuję, że żyję. Sport jest super! Pozdrawiam i życzę Ci radości z przedwiosennego biegania!
Gratulacje! Niech endorfiny i adrenalina buzują w Tobie, hahaha. W moim miasteczku jeszcze przedwiośnie ;) sporo błota w lesie, a na ulicy - szybki lodu i poczerniałe bryzy śniegu. Mimo to też wracam po zimowym barłożeniu się, z przyczyn ode mnie niezależnych, do czynnego hasania: siłownia, pływalnia, a nawet mecz tenisa stołowego w piwnicach budynku przylegającego do drogiego mojemu sercu pałacu z parkiem...
OdpowiedzUsuńW bagnach może??? ;)))
OdpowiedzUsuńA mecz tenisa stołowego mógł odbyć się właśnie - jak pisze Luka, którego pozdrawiam - w tym szczególnym miejscu. Czas biegania bagiennego minął, choć mile go wspominam. Aktualnie w najbliższym mi lesie jest dość mokro. Więc preferuje chodniki, czyli slalom między ludźmi i samochodami, choć nie jest tak ciasno.
OdpowiedzUsuńMarshes, yes. Przegrałam sromotnie, ale byłam nie rozgrzana. No i miałam tremę. W takim miejscu...Zaczynam serwować, ścinać i podkręcać po męsku około dziesiątego seta. W dodatku miałam buty na obcasie. Złej baletnicy... hahaha
OdpowiedzUsuńWho excuses themselves - accuses themselves.
A kiedy u Ciebie, Hans, zaczyna się wiosna? Bo była niedawno mowa o Twoim ciągnięciu na południowy-zachód w tej porze roku... i może zahaczenie o nasze małe, przytulne miasteczko się przydarzy?
OdpowiedzUsuńdzis u mnie znow wrocila zima
OdpowiedzUsuńU nas też. Mróz i śnieży. Może dzieci będą miały białe ferie...Dobrze by było.
OdpowiedzUsuńZnów dzięki Twojemu blogowi znalazłam inny, bardzo ciekawy blog. Zajrzałam do Al Romolo i się zachwyciłam. Luka ma absolutny talent literacki. I dużo mądrości. Powinien pisać. Jak najwięcej. Może być doktorat, mogą być książki, artykuły, homilie, kazania. I życzę Mu, żeby tu też znalazł przyjaciół. Żeby był zdrowy. I żeby nie marzł :)
OdpowiedzUsuńDzisiaj miałam maraton : półtorej godziny siłowni, a potem tyle samo ostrego treningu na basenie. Wróciłam wypompowana. Ale w takich momentach czuję, że żyję. Sport jest super! Pozdrawiam i życzę Ci radości z przedwiosennego biegania!
OdpowiedzUsuń