|
witryna jednego ze sklepów dla kolekcjonerów z dopalaczami |
Moja mama lubi rośliny, dba o nie w domu i pod blokiem. Pewnego dnia postanowiła kupić nawóz do kwiatków. Na osiedlu zauważyła nowy sklep, okna przyciemnione, na nich wielkie napisy: zioła, trawka, naklejony zielony liść..., trochę się zdziwiła, że wokół tego sklepu kręci się wielu młodych ludzi, zwłaszcza wieczorami. Ale uradowana, że ma sklep ogrodniczy praktycznie pod nosem, weszła do sklepu i z uśmiechem zapytała młodego sprzedawcę: czy ma nawóz do kwiatów? Zdziwiony i trochę zaskoczony sprzedawca odrzekł, że nawozów nie prowadzą i że... tu sprzedaje się tylko egzotyczne ziółka i trawki... Mama wyszła rozczarowana z tego sklepu, do końca nie zrozumiała o co chodzi, wyjaśniłem jej o co chodzi z tymi ziółkami i dlaczego kolekcjonerami bywają najczęściej młodzi ludzie. O tym, że te "ziółka i trawki" to produkty kolekcjonerskie, które
odurzają, wprowadzają w euforię, wywołują halucynacje, czyli działają jak narkotyki. Przypomniało mi się to zdarzenie w kontekście wiadomości, że wreszcie rząd zaczyna zajmować się dealerami dopalaczy po ostatnich wypadkach zatruć. Szkoda, że tylko tak późno. Za przyzwoleniem państwa legalnie młodzi ludzie mogli rzucać się w szpony uzależnień, a później narkotyków.
Ciekawe, że z jednej strony zamyka sie sklepy z dopalaczami, a z drugiej, w mediach 'eksperci' przekonują do legalizacji tzw. miękkich narkotyków...
OdpowiedzUsuń