piątek, 6 marca 2009

Gdzie się podziały kaktusowe soki?

Moja dobra znajoma B. ostatnio stwierdziła, ze trzymam się korzystnie. Fizycznie niewątpliwie tak jest. Dziś spojrzałem na minione miesiące mojego zycia. Zakręciła się łza w oku i stwierdziłem, ze ostatni rok był najtrudniejszym okresem mojego zycia. Był to czas intensywnego cierpienia. Nie fizycznego. Duchowego, psychicznego. Wskutek rozdarcia. Wskutek uczucia. Wulkanicznego. Przyszło jak grom. Rozdarte moje ja. Rozdarte serce i rozum. Rozdarte uczucia, pragnienia i rozsądek. Jak nigdy doświadczyłem szczególnego poczucia samotności i odrzucenia. Samotność w wymiarach niewymiernych. Nigdy nie przypuszczałem, ze mnie to dosięgnie i tak przemieli. Te trudne doświadczenia pomogly mi zrozumieć, ze w ludzkim zyciu nie wszystko jest czarno-białe. Troche się już wylizałem... choć tak trudno zintegrować to, co w głowie i to, co w sercu. Były tez piękne chwile, niezapomniane momenty: wrześniowe trzymanie kciuków i radość z sukcesu obrony doktoratu, impreza z meksykańskim kaktusowym napojem w tle... hahaha. Jak życie jest jednak piękne, hahaha.

14 komentarzy:

  1. Nie wiem czy umiem to napisać. Wzruszenie powoduje, że drżą mi ręce. Rok 2008 był też dla mnie rokiem ciemności, chodzenia bez przebłysku światła. Przeżywałam różnorakie problemy - rodzinne, psychiczne, duchowe...W dodatku co noc ktoś budził mnie ze snu - o drugiej, trzeciej - i drżało mi serce z wielkiego niepokoju. Już nie zasypiałam. Czułam, że mam się modlić za kogoś, kto bardzo cierpi. Po pewnym czasie zasypiałam z różańcem w ręku, żeby móc od razu po przebudzeniu przez niezwykłego Gościa, zacząć się za niego modlić... Był jednak we mnie nieustanny lęk, jak gdybym miała się spodziewać jakichś wielkich wydarzeń zagrażających mojemu życiu. Jesienią, 2008 roku wracałam z zajęć w Seminarium. Było już ciemno, pażdziernik, około 19.00. Nagle na niebie pojawiły się dwie płonące pochodnie, które majestatycznie sunęły nad moja głową. Przeraziłam sie nie na żarty; pomyślałam, że to jakiś znak z nieba. A nie jestem osobą egzaltowaną, która wymyśla sobie farmazony...Pytałam później znajomych czy ktoś widział te pochodnie. Nikt ich nie zauważył oprócz mnie. W tamtym czasie zaczęłam też czuć coś niesłychanego: miałam w sobie odczucie zakochania, rozkoszne i straszne zarazem, bo... nie znałam Umiłowanej osoby. Zaczęłam się przyglądać sobie. Myślałam, ze chyba zwariowałam! Ale to uczucie zaczęło przybierać na sile, aż któregoś piątkowego wieczoru, przed Wielkanocą, zobaczyłam TEGO CZŁOWIEKA.
    Nie widział mnie, zdawał sie całkowicie pogrążony w swoich myślach, a we mnie strzelił piorun. Nie mogłam od niego oderwać oczu. Gdy sie wreszcie opanowałam, zaczęłam sama siebie przekonywać, że w moim życiu nie może być tego typu historii. Walczyłam modlitwą osobistą, modlitwami wstawienniczymi, przyjęłam sakrament chorych, codziennie chodziłam na Mszę Świętą. Zabijałam, dusiłam w sobie ten wulkan, a on wciąż się rozrastał... Potem wypadki potoczyły sie lawinowo. Ten Człowiek stanął znów na mojej drodze. Wydawało mi się, że jest wszędzie tam gdzie ja. Już nie miałam siły walczyć. Poddałam się tej unoszącej mnie w kosmos sile, utonęłam. Współ - czuję z Tobą...

    OdpowiedzUsuń
  2. 'Zaklinam was, córki jerozolimskie,
    na gazele, na łanie pól:
    Nie budźcie ze snu, nie rozbudzajcie ukochanej,
    póki nie zechce sama.' PNP. 2,7

    OdpowiedzUsuń
  3. Wierzcie rycerze,
    na nic pancerze,
    na nic się tarcze zdały.

    Przez stal, żelazo
    w serce się wrażą
    Kupida ostre strzały.

    Lecz gdy pawęża
    hardego męża
    przed grotem nie osłoni

    mała białogłowa
    jakże się schowa
    i gdzie się biedna schroni?

    H. Sienkiewicz
    "Pan Wołodyjowski"

    OdpowiedzUsuń
  4. Pamiętam taką scenę: Byłam w pięknym parku, może z kimś, tego nie pomnę. Nagle na ścieżce zobaczyłam mężczyznę. Nie przyjrzałam mu się. On z wahaniem przeszedł dalej, potem zawrócił, przeszedł blisko mnie. Byłam zaskoczona i trochę zmieszana, pomyślałam, że może z jakich względów moja obecność jest tam niepożądana. Po chwili poczułam, ze jestem obserwowana z okna pobliskiego budynku. Czułam, że to On. Ale to wszystko mogło mi się jedynie wydawać. Miałam w sobie jakiś dziwny niepokój, a zarazem byłam ciekawa kto to taki...

    OdpowiedzUsuń
  5. Dla uspokojenia to nie ja obserwowałem anonimową Panią, choć zdarzyło mi się ją kiedyś minąć gdy biegałem w pięknym parku, ale bez wersji zawracania, hahaha.

    OdpowiedzUsuń
  6. Gdy się szybko biegnie, nie sposób zobaczyć mijanych osób i rzeczy dokładnie. Obraz jest zamazany. Przy bliższych 'oględzinach' można się mocno rozczarować...

    OdpowiedzUsuń
  7. Najmocniejszy tekst o zakochaniu, jaki zdarzyło mi się czytać. Za każdym razem gdy tu wracam przebiega mnie dreszcz.

    OdpowiedzUsuń
  8. to raczej tekst o przeżyciach, i nie ma powodu na dreszcze, to nie dreszczowiec!!! to historia...

    OdpowiedzUsuń
  9. OK. Przyjęłam do wiadomości.

    OdpowiedzUsuń
  10. A co oznacza zwrot: 'uczucie wulkaniczne?' Nigdzie nie mogę znaleźć opisu takiego doświadczenia. Ktoś kiedyś powiedział mi, gdy się zakochałam, że miłość od pierwszego wejrzenia to właśnie takie uczucie. Stąd moje skojarzenie. :)

    A że u mnie to nie 'historia' tylko ciągłe 'teraz', to już widać taki mój los...

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie dokończyłam:
    O,jak mi dobrze robi lektura Twojego bloga, hahaha

    OdpowiedzUsuń
  12. Mogę się podpisać pod każdym słowem w tym wpisie, poza "wylizaniem się". Jak to się robi? No i oczywiście nie mam doktoratu. Chociaż?... Może to jest jakieś wyjście? hahaha

    OdpowiedzUsuń
  13. Moje serce jest jak karawana na pustyni
    Wolno poruszają się dromadery
    Noga za nogą wloką czas w piaszczystą pustkę
    Suche usta wędrowców, spękane pragnieniem
    żebrzą o kroplę z bukłaka pamięci
    Na horyzoncie wymarzona fatamorgana
    Odsuwam ją, żeby się jeszcze trochę połudzić
    bezdomność uczuć
    samotność ciała
    a nocą marzną sny
    Moja jedyna oaza
    chce o mnie zapomnieć

    OdpowiedzUsuń